Menu

środa, 14 września 2016

Fine dining week - recenzja /Merliniego 5, Warszawa

Pod koniec sierpnia byłam na premierowym festiwalu sztuki restauracyjnej pod nazwą Fine Dining Week w Warszawie.

O co chodziło?

W cenie 119 zł można było spróbować 5 dań degustacyjnych, serwowanych w wybranej przez siebie restauracji (która brała udział w festiwalu). Dostępnych było łącznie prawie 40 restauracji z Warszawy i Krakowa (tych z wyższej półki), wyróżnionych przez przewodnik Michelin i Gault Millau.

Zastanawiając się nad wyborem odpowiedniej dla siebie restauracji, możemy podejrzeć co będzie serwowane podczas kolacji. Na ogół w menu były wypisane pełne dania lub składniki z których danie będzie wykonane. Na tym etapie możemy wybrać, którymi restauracjami jesteśmy zainteresowani, a które zupełnie nie przypadły nam do gustu.

My decydowaliśmy ostatecznie pomiędzy czterema restauracjami, których menu najbardziej nas zainspirowało (chociaż nie powiem, nie było to łatwe). Celowaliśmy głównie w takie pozycje, których nigdy nie mieliśmy okazji spróbować.

Po długich rozmowach wybraliśmy ostatecznie restaurację Merliniego 5 i jak się okazało po kolacji - był to bardzo trafny wybór!

Merliniego 5 - wnętrze


Na sam początek otrzymaliśmy aperitif i pełne menu degustacyjne. Kelner, który nas obsługiwał był absolutnie, w 100% przygotowany na wszystko. To bardzo ważne dla gościa, kiedy wiedza kelnera na temat co podaje/z czego jest przygotowane danie, jest na takim wysokim poziomie. Po podaniu nam każdego talerza podczas tej kolacji, nie mieliśmy żadnych wątpliwości, ani pytań co jemy.

Na stole mieliśmy przyprawy, oliwę oraz bagietkę

Na pierwszym talerzu znajdowały się dwie małe miseczki, które zawierały:

1) mazurskie raki w kremowym sosie brandy
2) ośmiornicę duszoną w sosie winno maślanym z czosnkiem i ziołami

...a do tego grzanki z bagietki.


Wszystko podane w miłej dla oka kompozycji. Za ten set daję mocne 10/10 - fajna odmiana dla zmysłu smaku, naprawdę strzał w dziesiątkę. W sosie, gdzie znajdowała się ośmiornica były dodatkowo kapary i oliwki (ani za jednym ani za drugim jakoś specjalnie nie przepadam, a tu wkomponowały się idealnie i nie wyobrażam sobie ich braku w tym daniu).

Drugi talerz:

1) befsztyk tatarski z polędwicy wołowej lub końskiej (do wyboru). Wzięliśmy na spróbowanie obydwa. Ja dla bezpieczeństwa zamówiłam polędwicę wołową, ale jak się okazało konina była równie dobra (bardziej słodkawy smak niż wołowina). Myślę, że większość ludzi nie jada koniny ze względu na nazwę.

2) carpaccio z polędwicy z black angusa, usda prime z parmezanem i kurkami; również bardzo ciekawe połączenie smakowe i wizualne.




Trzeci talerz:

pieczona dzika kaczka z kluskami, gruszką, żurawiną i sosem korzennym

Boże Jedyny jakie to było pyszne! Wszystko razem i osobno! Kaczka była już większą porcją i pomimo tego, że przy pierwszym daniu zastanawiałam się czy po kolacji będziemy choć trochę najedzeni, to właśnie po tej kaczce miałam obiekcję czy wcisnę coś jeszcze.



Czwarty talerz:

polędwiczki cielęce  z gnochi z kozim serem i kurkami - i tutaj już nie było żadnych wątpliwości czy dojdzie tzw.'sygnał', że brzuch pełny:). Musiałam odpuścić i 'nie dojeść' całości, żeby zostało miejsce na deser (no tego to nie mogłabym sobie odmówić!).
  
Niestety zdjęcie tego dania gdzieś się zawieruszyło :(

Piąty talerz:

lody z belgijskiej czekolady z gorącymi wiśniami, wyczułam tu posmak czegoś pikantnego, ale nie jestem do końca pewna czy była to ostra papryczka czy pieprz. W każdym razie było to bardzo miłe zwieńczenie całej kolacji, taki słodki akcent, który pozostawił SMAK na resztę wieczoru:)



Co warto wiedzieć:
-każda rezerwacja to 120 minut - w tym czasie musimy się zmieścić. Kolejne dania dostajemy bardzo szybko, od razu po tym jak zostanie nam zabrany talerz z poprzednią potrawą, więc 120 minut jest w zupełności wystarczające;

-choć na początku może się wydawać, że kolacja będzie mała, to warto się wstrzymać z wydaniem osądu odnośnie do naszej późniejszej sytości - ja popełniłam ten 'błąd';

-dobrze jest wybierać takie menu, którego jeszcze nie mieliśmy okazji spróbować lub nawet zaryzykować i wybrać to, czego myślimy, że nigdy byśmy nie zjedli (tu się można bardzo pozytywnie zaskoczyć);

Naprawdę super sprawa, że można spróbować dużo różnych potraw i uważam, że każdy choć raz powinien wziąć udział w takim festiwalu. Ja mam bardzo miłe wspomnienia po tej kolacji i z niecierpliwością czekam na następne!


Merliniego 5 - wnętrze
(przepraszam za jakość zdjęć potraw, robione telefonem, gdyż nie planowałam zamieszczać recenzji:))
Joanna Koczan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz