Menu

niedziela, 22 lipca 2018

Restauracja San Thai - Warszawa // Recenzja

To moja pierwsza wizyta w San Thai i z pewnością nie ostatnia.

Skąd pomysł na nazwę restauracji
Czy kucharze na pewno są rodowitymi Tajlandczykami
Jak wygląda i kim jest właściciel
I jak to się stało, że restauracja działająca tak krótko, już po 6 miesiącach od otwarcia znalazła się na pierwszym miejscu wśród wszystkich Warszawskich restauracji w rankingu portalu TripAdvisor?

Zapraszam do przeczytania recenzji...



Do San Thai wybieram się z moją koleżanką, która jest największą fanką tajskiego jedzenia jaką znam. Stolica, środek tygodnia, godzina 17:00, upał. Siadamy na zewnątrz i jeszcze nie wiemy, że zaraz złapie nas jedna, wielka burza.

Jest zbyt gorąco, żeby nie zamówić czegoś mocno schłodzonego! Wybór win jest tu naprawdę szeroki, więc nasza uwaga skupia się właśnie na tej części menu. 

Tak, bardzo lubię wina:) 

W San Thai można dostać bardzo pożądane i rzadko dostępne w innych restauracjach PRIMITIVO DI MANDURIA SASSANTANNI, PUGLIA, WŁOCHY. Opis tego wina absolutnie nas zachwyca: Piękna rubinowa barwa, aromat niezwykle bogaty, który obdarza niuansami suszonych śliwek, wiśniowego dżemu, nutami tytoniu, a wszystko to lekko pikantne. W ustach jest miękkie z aksamitnymi taninami, nutami kakao, kawy i waniliowym wykończeniem.

Z pewnością zdecydujemy się na tę pozycję następnym razem, ale tego dnia wybieramy VILLA ARFANTA PINOT GRIGIOI GT, VENETO, WŁOCHY 14 / 69 zł -  Wytrawne wino, pełne cytrusowych nut oraz delikatnej mineralności. Charakteryzuje się owocowym harmonijnym smakiem.




Tak! Właśnie o to mi chodziło. Jak ja uwielbiam kiedy wino podawane jest w wiaderku z lodem. Często nad Wisłą zamawiamy Prosecco właśnie dla tego wiaderka. Nie no, właściwie to dla samego Prosecco, ale to wiaderko jest super:) Czasem spotykam się, że zamiast wiaderka jest plastikowa torba z miejscem na lód - to już nie jest takie cool;). 

Ok, dwa łyki schłodzonego wina i teraz na spokojnie można zastanowić się czego spróbować najpierw, a czego później. Zajmuje nam to trochę czasu, ponieważ w karcie znajdujemy same 'smaczki' - dosłownie i w przenośni. 

Na pierwszy ogień idą przystawki. 

GUNG PAD PRIK KLUAR - 26 zł - Smażone krewetki z imbirem, chilli, czosnkiem i kolendrą




Krewetki podane na liściu bambusa są lekko pikantne, ale ta pikanteria nie jest "nachalna". Co ciekawe, ten ostry smak wyczuwalny jest tylko na samym początku, a po chwili delikatnie znika, a właściwie to przechodzi w lekką słodycz. Krewetki nie są przesmażone - co ważne - więc idealnie chrupią. Przystawka okraszona jest małymi kawałkami papryki, cebuli czerwonej, sezamem i kolendrą. Sos to mieszanka czarnej soi, sosu sojowego, sosu rybnego, sosu ostrygowego oraz pieprzu.

Jako kolejną przystawkę wybieramy POH PIA SOD - 19 zł Mix warzyw i mango zawinięty w papier ryżowy



Ta przystawka zachwyca mnie zarówno estetyką podania, jak i smakiem. Wyselekcjonowane i bardzo starannie pokrojone składniki (świeże i chrupiące warzywa oraz mango) zawinięte są w papier ryżowy. Przystawka idealna na upalne dni. Sos na bazie octu i cukru doskonale uzupełnia całość. 

Jako absolutne fanki sałatek zamawiamy YUM MA MUANE - 26 zł - Sałatka z mango, papryką, czerwoną cebulą, kiełkami, orzeszkami ziemnymi i kolendrą



Ta sałatka to taka kwintesencja świeżości. W smaku bardzo przypomina poprzednią przystawkę ze względu na dobór podobnych składników. Zdecydowanie kojarzy mi się z ciepłym, słonecznym, wakacyjnym dniem.

No i wreszcie dostajemy upragnioną TOM KHA - Tradycyjna tajska zupa z mlekiem kokosowym, trawą cytrynową, grzybami, galangalem (tajski imbir), pomidorkami cherry i świeżą kolendrą - do wyboru z: krewetkami, kurczakiem lub tofu;
Bierzemy wersję z krewetkami - 25 zł



Przy tej kremowej pozycji znowu odczuwamy lekką pikantność, ale ponownie nie gra ona głównej roli i nie przyćmiewa całego dania. Osobiście nie lubię ostrych potraw, natomiast ta zupa jest idealna zarówno dla osoby takiej jak ja, jak i kogoś kto za ostrym bardzo przepada. Dlaczego? Dlatego, że w Tom Kha pływają kawałki ostrej papryki. Jeśli lubisz ostre - zjedz całość, jeśli nie - zostaw papryczki, niech dalej wesoło pływają sobie w zupie.

W zupie znajdujemy również m.in.: limonkę kaffir, czyli tajską limonkę, galangal, czyli tajski imbir oraz charakterystyczną dla kuchni tajskiej - kolendrę.

Moja towarzyszka jest absolutną fanką zupy TOM KHA (zjadła jakieś 40 różnych, więc ma już pewne odniesienie). Zapytana przeze mnie o opinię 'eksperta':) odpowiada bez zastanowienia:

"Jeśli miałabym wymienić jedno danie, które wygrało 'konkurs', bezsprzecznie będzie to zupa Tom Kha, którą mogłabym jeść zawsze i w każdych ilościach (sic!). To absolutnie idealna kompozycja smaków. Jedząc wyobrażałam sobie moje podniebienie, które nie może zdecydować, czy teraz jest słodko, pikantnie czy słono. Jednocześnie smaki bardzo szybko zamykały się w całość idealnie przygotowując mnie do kosztowania kolejnej łyżki. Tak, mam do niej ogromną słabość i zdecydowanie jest najlepszą, jaką jadłam w tym mieście."

Podsumowując: obie jesteśmy zachwycone zupą Tom Kha.

Niespodziewanie dostajemy talerz ze świeżymi owocami. Nie miałam pojęcia, że owoce w połączeniu z mlekiem kokosowym są takie smaczne:) Czasem najprostsze rozwiązania są naprawdę najlepsze.



Zastanawiając się nad wyborem dań w curry, pytamy o opinię kelnerów. Dowiadujemy się, że pasty curry przygotowywane są tu na miejscu. Do wyboru: czerwone (ostre), zielone (średnie) i żółte (łagodne). Decydujemy się na KANG LUANG  - Żółte curry z mlekiem kokosowym, warzywami do wyboru z kurczakiem, krewetkami lub kaczką - wybieramy wersję z kurczakiem - 34 zł


Danie podawane jest w głębszym półmisku w towarzystwie ryżu jaśminowego. Sos jest bardzo kremowy, dominuje tu łagodny smak mleka kokosowego. Kang Luang jest daniem 'spokojnym' i 'bezpiecznym' dla kogoś kto po raz pierwszy ma do czynienia z tą kuchnią - delikatnie wprowadza w tajskie klimaty. Po tym daniu definitywnie budzi się ciekawość głębszego poznania tej kuchni. 

Rozochocone zjedzonymi już potrawami lecimy dalej i zamawiamy KIAW TIEW NUAE - 38 zł - Aromatyczna wołowina smażona z warzywami i makaronem ryżowym





Słyszymy, że jest to doskonałe danie na kaca. Akurat w tej chwili żadna z nas kaca nie ma, więc obydwie stwierdzamy, że świetnie wchodzi również w takim stanie:) Koniecznie ze świeżo wyciśniętą limonką!

Z kuchni wyciągamy na chwilę kucharza - jesteśmy ciekawe spod czyich rąk wychodzą te tajskie specjały. Dowiadujemy się później, że w San Thai na kuchni pracują rodowici Tajlandczycy. "Przepisy są wymyślane przez kucharzy, którzy 'wychowali się' na tej kuchni. Dania są przez to wiarygodne." - mówi właściciel. Zgadzamy się z tym całkowicie.


Mimo, że jesteśmy już mocno najedzone, nie możemy oprzeć się kolejnym pozycjom z karty. Kolejny kieliszek wina i zmierzamy się z PAD PRIK PAO - Tradycyjne tajskie danie smażone na woku z warzywami i chilli - do wyboru z: kurczakiem, tofu, wołowiną i krewetkami. Decydujemy się na wersję z tofu - 33 zł



Niekwestionowana przewaga warzyw. Tofu jest średnio wysmażone, a całe danie pikantne. Przy tym daniu orientujemy się, że oprócz 2 pierwszych przystawek każdą potrawę dostajemy w naczyniu o zupełnie innym kształcie. Wszystko jest bardzo estetycznie podane i co ważne nie czujemy się 'ciężko' po żadnym ze zjedzonych już dań. Jest tak w sam raz, więc gramy dalej!

 HOY MANG PHU - 42 złMule w sosie ostrygowym





Nasze mule są bardzo fotogeniczne:) I smakują tak samo dobrze jak wyglądają. Ostrygowy sos jest lekko zagęszczony. Mule są pikantne i to zapewne za sprawą wyraźnie wyczuwalnego pieprzu i imbiru. Żeliwne naczynie sprawia, że pomimo stosunkowo długiej sesji zdjęciowej w lekkim deszczu jemy je na gorąco! 

Czujemy, że nasze żołądki jednak nie są z gumy, ale domawiamy jeszcze ostatnią pozycję, czyli KHAO PAD PHAK - Smażony ryż jaśminowy ze świeżymi warzywami i jajkiem - do wyboru z kurczakiem, tofu lub krewetkami. Wybieramy wersję z kurczakiem - 25 zł.



Kurczak w cieście, którego znajduję w ryżu absolutnie mnie zachwyca. Jest taki delikatny i łagodny. Danie jak zwykle podane bardzo estetycznie w towarzystwie świeżych warzyw. Potrawa jest prosta, ale bardzo smaczna. Zabieramy ją na wynos, żeby zmieścić jeszcze deser:)

Deser przecież zawsze idzie do serduszka! Wybieramy PERŁY TAPIOCA Z MLEKIEM KOKOSOWYM I GRANATEM - 18 zł 



I tutaj moje podniebienie doznaje totalnego szoku i ekscytacji! 


Dlaczego to moja pierwsza przygoda z tapioką? Tego nie wiem, ale wiem, że ten deser to absolutny MUST EAT w restauracji San Thai. Jestem nim bezdyskusyjnie zauroczona. Do tego ten wyborny mus z mango, zredukowane, gorące mleko kokosowe i granat - miazga.


Podczas naszego dość długiego pobytu w San Thai słyszymy jak para siedząca obok nas głośno komentuje dania i zwraca się do kelnera, że zwiedzili już wszystkie tajskie restauracje w Warszawie (super pomysł tak w ogóle) i że Pad Thai oraz zupa Tom Kha, którą tu jedli są najlepsze jakie do tej pory spróbowali.



Wreszcie udaje nam się na spokojnie porozmawiać z właścicielem restauracji, Panem Sandro Chądzyńskim. Pan Sandro od 16-tu lat działa w gastronomii, a 6-ty rok w kuchni tajskiej. Na pytanie skąd nazwa restauracji, odpowiada:

" Pomysł na nazwę restauracji składa się z różnych części. Po pierwsze ISAN to północno-wschodni region Tajlandii, skąd wywodzi się bardzo aromatyczna kuchnia. Po drugie Khao San to najbardziej turystyczna ulica w Bangkoku, a po trzecie od mojego imienia: Sandro."

Ma to sens:)

Dowiadujemy się, że kucharze też nie są z 'łapanki'. Około roku trwały poszukiwania naprawdę znających się na rzeczy kucharzy, co ma całkowite odzwierciedlenie w potrawach, które miałyśmy okazję spróbować. 

Restauracja San Thai zdobyła "Złoty Widelec". Jest to konkurs, w którym jury przez parę tygodni odwiedza restauracje, które przystąpiły do tej rywalizacji i ocenia jakość serwowanych potraw, estetyki lokalu, obsługi, efektowności podania oraz inne czynniki.



Restauracja San Thai stara się w tym momencie o certyfikat Thai Select. Rząd Tajlandii wymyślił ten program, żeby odznaczyć restauracje, które serwują autentyczne potrawy rodem z Tajlandii. Według mnie to tylko formalność.

Warto wspomnieć, że San Thai przez 2,5 miesiąca okupowała 1 miejsce wśród wszystkich warszawskich restauracji w rankingu TripAdvisor i to 6 miesięcy po otwarciu.

Zdecydowanie polecam wizytę w tym miejscu. Lokal znajduje się w samym sercu Warszawy zaraz przy stacji Metro Świętokrzyska. Ja wrócę tu na pewno, szczególnie, że niebawem dojdą nowe pozycje w menu!

Restauracja SAN THAI  
ul. Próżna 10 00-107 Warszawa 
 tel. 577 607 775 
e-mail: biuro@restauracjasanthai.pl

1 komentarz:

  1. Wszystko super ale czemu jecie Tajskie potrawy pałeczkami? Poza tym mieszkancy Tajlandii to TAJOWIE.

    OdpowiedzUsuń